W sobotę w Hunter College w Nowym Jorku odbyły się międzynarodowe mistrzostwa Ameryki Północnej i Południowej w karate kyokushin. O prestiżu tej imprezy świadczy chociażby to, że w tym roku patronat nad nią objął sam prezydent USA George W. Bush jr (w ubiegłym roku Hillary Clinton). Cieszy więc fakt, że, pośród 108 zawodniczek i zawodników, polscy karatecy ponownie odnieśli sukces podczas tych zawodów, zdobywając trzy złote medale (na pięć możliwych). Dwa przypadły w udziale naszym paniom w kumite: Ewie Pawlikowskiej (kat. 55 kg), która w finale pokonała Amerykankę Saritę Wahbę, oraz Adrianie Bieńkowskiej (kat 65 kg), która finał rozstrzygnęła na swoją korzyść również z Amerykanką Anną Feinberg. Remigiusz Karpiński stanął natomiast na najwyższym stopniu podium w konkurencji kata. Z kolei Tomasz Najduch zajął dobrą piątą lokatę w kumite open. Warto przy tym nadmienić, iż zarówno Pawlikowska (dwukrotna mistrzyni świata, która w minionych latach trzykrotnie już sięgała po złoto w nowojorskim turnieju) jak i Najduch (brąz w P
|
|
ucharze Świata), z racji swoich wcześniejszych osiągnięć byli na tyle pożądanymi zawodnikami w Nowym Jorku, że organizator mistrzostw opłacił im podróż w obie strony oraz noclegi byle tylko wystartowali na Manhattanie. Fakt bowiem jest taki, iż w karate kyokushin Polacy od kilku już lat świecą na świecie triumfy i mówi się nawet wprost o polskiej szkole karate. Zawody bez ich udziału stają się jakby mniej prestiżowe. Wiceprezes PZKarate i trener kadry narodowej Andrzej Drewniak z uśmiechem dzisiaj wspomina, że na początku lat 80., kiedy tworzono dopiero nad Wisłą struktury tej dyscypliny, o takich sukcesach nikt nawet nie śmiał myśleć, nie mówiąc już o startach w Nowym Jorku czy nawet w krajach europejskich. A dzisiaj - proszę! Pawlikowska i Bieńkowska powtórzyły swój sukces z ubiegłego roku. Karpiński ubiegłoroczne srebro zamienił na złoto, zaś Tomasz Najduch miał pecha, bo podczas walk eliminacyjnych ogólnoamerykańskich mistrzostw trafił na zwycięzcę tej imprezy Brazylijczyka Ewertona Teixeira. Podobnie jak Najduchowi piąte miejsce, tyle że w konkurencji kata, przypadło debiutującemu na międzynarodowych zawodach Andrzejowi Zacharskiemu. 21-letni student japonistyki z Krakowa "otarł" się o finał. Do miejsca medalowego zabrakło mu punktu. O pechu może też mówić Ewa Pawlikowska. W ubiegłym roku w Hunter Col
|
|
lege zyskała tytuł yokozuna, czyli wielkiej mistrzyni (miano to przypada zawodniczce, która po odniesieniu zwycięstwa w swojej kategorii wagowej, pokona także zwyciężczynie pozostałych kategorii). W sobotę musiałaby się zmierzyć z Bieńkowską, a na to, z powodu złego samopoczucia, nie miała już sił. Pozostało więc jej zadowolić się jedynie złotem wywalczonym w kat. 55 kg. Yokozumą została Bieńkowska. Nowojorska impreza stała na bardzo wysokim poziomie, nie tylko dzięki Polakom, ale także za przyczyną Brazylijczyków i Rosjan. Wszyscy oni dosłownie "zmiatali" uderzeniami swoich rywali, chociaż publiczność, złożona głownie z Amerykanów i Kanadyjczyków z wielkim zapałem dopingowała swoich rodaków. Biało-czerwoni uśmiechali się, kiedy słyszeli jak spikerka w Hunter College nazwisko Tomasz Najducha czytała w taki sposób, że w głośnikach brzmiało ono niczym "nasz duch". Dziwna to rzecz. Naszym od razu skojarzyło się, że ten nasz duch, duch polskiego karate, rzeczywiście w Hunter College na Manhatanie jest obecny.
|