|
· Środa, 27 Listopad 2024 ·
::: ARTYKUŁY PRASOWE :::
KARATE I JAPONISTYKA
W szkole podstawowej grał w piłkę ręczną w klasie sportowej. Grywał też w piłkę nożną, tenisa i koszykówkę, jeździł na nartach, pływał. Największą jego pasją stało się jednak karate.
Przygodę z karate 21-letni Andrzej Zacharski - bo o nim mowa - rozpoczął w 1993 roku. Najpierw trenował w chorzowskim, a potem w siemianowickim Klubie Kyokushin Karate. Już jako 19-latek zdobył stopień mistrzowski I dan (czarny pas). Jest najmłodszym posiadaczem tego stopnia w Polsce. Od roku mieszka w Krakowie.
O wyjeździe ze Śląska zadecydowało spotkanie w 2000 roku z wiceprezesem Polskiego Związku Karate i trenerem reprezentacji Andrzejem Drewniakiem (VI dan) z Krakowa. - On chciał studiować japonistykę, a ja chciałem mieć w krakowskiej siedzibie związku asystenta, który pomagałby mi w pracy. Andrzej świetnie zna język angielski, pasjonuje się informatyką i trenuje karate - wspomina shihan Drewniak.
Zacharski był bardzo zaskoczony propozycją, ale przyjął ją z radością. - Widziałem siebie w roli pomagającego shihanowi, ale myślałem, że nastąpi to może za trzy, cztery lata, gdy będę już znał japoński - przyznaje. Odpowiada on za łączność międzynarodową, wymianę korespondencji, tworzenie i utrzymywanie strony internetowej www.kyokushin.org.pl lub www.karate.org.pl. Współpracę z ośrodkami karate w Polsce (a jest ich aż 224) i za granicą ułatwia mu znajomość języka angielskiego, łatwość nawiązywania kontaków z ludźmi, kultura osobista. Międzynarodowy światek kyokushin poznał osobiście podczas ubiegłorocznych ME w Szentes (Węgry) i MŚ w Osace oraz na obozie karate w Kioto. Podczas zagranicznych wyjazdów pełni rolę sekretarza i tłumacza kadry narodowej. W przyszłym tygodniu z reprezentacją wyjeżdża na Puchar Świata do Paryża.
Podczas międzynarodowego obozu karate w kompleksie
świątyń Enryaku-ji, na górze Hiei nidaleko Kioto
Drugą obok karate pasją Zacharskiego jest Japonia. Studiuje japonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. - Chcę poznawać język, kulturę, obyczaje Japonii. Nie potrafię oddzielić od karate wszystkiego, co jest związane z Japonią. Przed kilkoma laty na obozie międzynarodowym karate w Krakowie podziwiałem studentkę z UJ, która pełniła rolę tłumaczki. Zacząłem wtedy marzyć o tym, co teraz robię. Mój trener z Siemianowic Śląskich sensei Andrzej Manecki powiedział kiedyś, że każdy powinien odnaleźć w karate swoją drogę. I ja ją znalazłem - twierdzi.
- Łatwiej zrozumieć karate znając kulturę i język japoński. Andrzej spełnia jakby moje dawne marzenia. Ja po japońsku się dogadam, ale nie przeczytam i nie napiszę, Andrzej będzie to potrafił. A taki człowiek jest w związku niezbędny - podkreśla wiceprezes PZK. I chwali swego asystenta, że umiejętnie godzi studiowanie z pracą w krakowskiej siedzibie PZK oraz pomaga mu w prowadzeniu grupy początkujących w YMCA Kraków. - Jest jakby moim uchi-deshi (po japońsku wewnętrzny uczeń - przy. fil). Mieszka w kamienicy, tuż nad siedzibą Związku, trenuje i pracuje razem ze mną przez 24 godziny na dobę - śmieje się.
Zacharski nie ukrywa jednak sportowych ambicji. W niedzielę w Nowym Sączu - startując po raz pierwszy po dwóch latach i debiutując w kata jako senior - został mistrzem Polski południowej. - Brakowało mi rywalizacji po takiej przerwie. Chciałbym się pokazać w karate i od tej strony. Na pierwszym planie stawiam jednak teraz japonistykę. Pogodzenie wszystkich obowiązków bywa trudne, lecz wiem, że są one teraz dla mnie najważniejsze. W przyszłości to na pewno zaowocuje. Moim największym marzeniem jest kolejny wyjazd do Japonii. Tym razem jednak chciałbym pojechać na dłużej, zasmakować treningów w Honbu Dojo w Tokio - mówi Zacharski.
Jerzy Filipiuk
Dziennik Polski, Kraków, 14 III 2002
|
|