· Środa, 27 Listopad 2024 ·

Strona główna

::: ARTYKUŁY PRASOWE :::

Z KRWAWIĄCĄ STOPĄ...

Ewa Pawlikowska kontra koalicja Rosjanek


Ewa Pawlikowska i jej finałowa rywalka,
Rosjanka Lena Worobjowa Fot. Jerzy Filipiuk

          Na Ewie Pawlikowskiej można polegać jak na Zawiszy. Od 6 lat ciągle jest w europejskiej i światowej czołówce karate kyokushin, zdobywa medale na największych imprezach (była m.in. dwa razy mistrzynią i raz wicemistrzynią świata oraz trzy razy mistrzynią i raz wicemistrzynią Europy). Imponuje ciągle wielką formą, jest zawsze dobrze przygotowana do imprez. Choć jest mistrzynią w swoim, tak trudnym, fachu nie zabiega o rozgłos, nie gości na łamach pierwszych stron gazet. A zasługuje na uznanie i podziw. Śmiem twierdzić, że w naszym medialnym światku jest najbardziej niedocenianą polską sportsmenką.
          Swą klasę Ewa Pawlikowska, od niedawna zawodniczka YMCA Kraków, potwierdziła podczas Pucharu Europy, który w miniony weekend odbył się w Moskwie. Zajęła tam drugie miejsce w kategorii do 55 kg, zmagając się z koalicją Rosjanek (walczyła z aż pięcioma). Ponadto zdobyła nagrodę za zwycięstwo w teście tameshiwari (łamania desek). Złamała aż 13 desek (1 pięścią, 3 kantem dłoni, 4 łokciem i 5 piętą).
          Pawlikowska w I rundzie wygrała po dogrywce głosami sędziów 4-0 z Mariną Anfimową (po pierwszych 2 minutach walki jeden sędzia wskazał na nią, a trzech na remis), w II rundzie wygrała przed czasem z Jekateriną Smirnjaginą, a w ćwierćfinale zwyciężyła jednogłośnie Olgę Szirjaewą.
          Najtrudniejszy dla nowotarżanki był półfinał, w którym zmierzyła się z Jewgieniją Łukjanenką. W pierwszych dwóch minutach walki wszyscy arbitrzy orzekli remis. W dwóch dogrywkach trwała zacięta wymiana ciosów. Ewa stosowała techniki obrotowe, ale jej przeciwniczka nie dawała się zaskoczyć. W pierwszej dogrywce jeden sędzia wskazał na Polkę, trzech na remis, natomiast w drugiej jeden na Polkę, drugi na Rosjankę, a pozostali na remis. Dało to awans do finału Pawlikowskiej, która rozbiła najwięcej desek.
          W drugim półfinale, bardzo widowiskowym, 18-letnia Lena Worobjowa pokonała po dogrywce o 7 lat starszą, mającą już dwoje dzieci 5-krotną mistrzynię Rosji w... taekwondo Tatjanę Pulnikową.
          Finał zapowiadał się bardzo ciekawie. Po pierwszych 2 minutach jeden sędzia widział wygraną Worobjowej, a trzech typowało remis. Na początku pierwszej dogrywki sędzia przerwał walkę. Pawlikowskiej krwawiła stopa. Lekarz musiał opatrzyć jej ranę. Obie rywalki nie żałowały sobie ciosów. Dwóch arbitrów wskazało na Rosjankę, jeden na Polkę, a jeden na remis. W drugiej dogrywce walka była nadal zacięta. Worobjowa próbowała na finiszu przechylić szalę zwycięstwa, ale Ewa nie pozostawała jej dłużna. Walka wyglądała remisowo, jednak trzech sędziów uznało wygraną Worobjowej, a jeden Pawlikowskiej. Remis oznaczałby triumf Ewy - mającej najwięcej rozbitych desek.
          - Po półfinale miałam bąble z krwią pod stopami. Gdy walczyłam w finale, bąble pękły i musiał mi je opatrzyć lekarz. Byłam bardzo zmęczona po poprzedniej walce, w której musiałam się bardzo przyłożyć, by wygrać. Byłam tak wyczerpana, że nie ogladałam Worobjowej w drugim półfinale. W dodatku pierwszy raz w swojej karierze stoczyłam w turnieju aż pięć walk. Ze swojego startu jestem w sumie zadowolona. Nagrodę za wygranie testu tameshiwari otrzymałam po raz drugi. Poprzednio zwyciężyłam w nim podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy w Szentes na Węgrzech - powiedziała Pawlikowska.
          Szef i trener naszej reprezentacji, wiceprezes Polskiego Związku Karate, Andrzej Drewniak z Krakowa, był zadowolony z wyniku, jaki osiągnęła Pawlikowska: - Uważam, że walczyła bardzo dobrze, dała z siebie wszystko i zrealizowała założenia, nad którymi pracowaliśmy podczas treningów. Miała bardzo trudną przeprawę do finału, dużo dogrywek. Zniszczyła sobie skórę stopy, bo powierzchnia tatami była niezgodna z międzynarodowymi przepisami. Gdy jeszcze nie nagrzała się, była śliska, a po nagrzaniu przypominała papier ścierny. Ponieważ Ewa stosuje zaawansowane techniki doznała pęknięcia skóry. Worobjowa była świetnie przygotowana fizycznie. Nie dała po sobie poznać, że techniki Ewy robią na niej wrażenie. Bardzo ostro szła do przodu i uniemożliwiała Ewie stosowanie różnorodnych technik. Pod koniec walki Ewie zabrakło sił, ból stóp dawał znać o sobie.

Jerzy Filipiuk

Dziennik Polski, Kraków, 13 II 2002



© 1997-2024 Polska Oraganizacja Kyokushin Karate kyokushin, europe, kyokushinkai